Grzegorz Sztorc to człowiek od goli. W miniony weekend napastnik KS Bestwinka osiągnął wyjątkowy jubileusz, zdobywając swoją 500. bramkę w seniorskiej karierze. W naszej STREFIE WYWIADU opowiada o historycznych trafieniach, Walcowni, dla której strzelił ponad 400 goli, kulisach gry w Podbeskidziu, miłości do piłki mimo upływających lat i… wspólnej rywalizacji z synem.SportoweBeskidy.pl: Na początek – gratulacje z okazji imponującego jubileuszu 500 bramek! Jednak jedna bramka w meczu z Zamkiem Ci nie wystarczyła i zdobyłeś także 501. oraz 502. trafienie...
Grzegorz Sztorc: Tak się akurat złożyło, że podobnie jak przy 400. bramce w barwach MRKS-u, wtedy również zdobyłem hat-tricka. Od początku meczu z Zamkiem piłka dobrze krążyła, wszystko układało się po naszej myśli, i już wtedy czułem, że to będzie ten dzień.
SportoweBeskidy.pl: Podobno okazjonalna koszulka czekała już na Ciebie od kilku tygodni, ale była jakaś „klątwa”...
G.Sz.: Tak, grałem w niej 3 mecze i ani razu nie udało się strzelić – przełamałem się z rzutu karnego, ale gol to gol. Szczerze mówiąc, w tych spotkaniach nie miałem zbyt wielu okazji, żadnych stuprocentowych sytuacji. Mój ojciec był na wszystkich moich meczach, jednak dopadła go bardzo ciężka choroba i w tej rundzie pojawił po raz pierwszy właśnie na meczu z Zamkiem. Może to był znak z nieba, że strzelę 500-tną bramkę, jak on pojawi się na meczu...
SportoweBeskidy.pl: 500 bramek – to naprawdę ogromna liczba. Zapytam więc nie o jedną, ale o kilka goli – które szczególnie zapadły Ci w pamięć?
Czytaj więcej