Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Koło Łowieckie Bażant

07. 10. 14
Wpis dodał: Administrator
Odsłony: 30672

Koło Łowieckie „Bażant”

Według opracowania pt. „XXV – lecie łowiectwa w powiecie bielsko – bialskim” (Wydawca: Powiatowa Rada Łowiecka w Bielsku – Białej – rok 1970) cyt.: „Koło Łowieckie „Bażant” powstało w roku 1945 pod nazwą Koło Łowieckie Gwardia (...) w Bielsku.” – koniec cytatu. Na wykonanym z okazji przypadającego w 1970 roku XXV  – lecia Koła tablo widnieje właśnie data 1945 rok. Tymczasem Koło swoje 50 – lecie obchodziło w 1998 roku przyjmując tym samym datę powstania Koła na 1948 rok. Z tej okazji została wydana przez Koło publikacja pod tytułem „50 lat Koła łowieckiego Bażant” w Bestwinie”.

Tuż po zakończeniu wojny w 1945 roku na terenie Bestwiny, Bestwinki, Kaniowa i Janowic oraz Dankowic i Starej Wsi zorganizowali się zarówno przedwojenni myśliwi jak i młodzi wówczas adepci łowiectwa. Teren został podzielony między tzw. spółki łowieckie, które w drodze licytacji zostały wydzierżawione:

Bestwina: Jan Ślosarczyk (od 46-52 podłowczy powiatu Biała Krakow­ska)

Bestwinka: Jonkisz Władysław

Kaniów: Walaszczyk

Janowice: Faruga Józef

Dankowice: Ćwiertnia

Stara Wieś: Nikiel

W Bestwince razem z dzierżawcą polowali: Wojtowicz Tomasz, Firganek Józef, Stawowczyk Antoni, a od 1950 Sta­wowczyk Julian syn Antoniego.

W Kaniowie do dzierżawcy dołączyli - Hamerlak Karol i Zdzisław, Kło­da, Jaszek, Gałuszka, Adamiec i Dadak.

Dzierżawcy z Janowic i Bestwiny polowali razem na terenach obu spół­ek i do nich dołączyli: Adamaszek Franciszek, Ślosarczyk Franciszek, Bie­ronski i Chmielniak.

W Dankowicach rozpoczynali polować z dzierżawcą - Walenty Stawow­czyk, dwóch Janów Stawowczyków, Emil Hoder, Waluszek, Pałosz i Karcz.

W Starej Wsi razem z Niklem polował Kozioł, Formas, Mynarski, Stanc­lik, Czader i Jonkisz.

W 1948 roku z tych gromad powstaje gmina zbiorcza z siedzibą w Be­stwinie. Na jej terenie oraz części terenu Wilamowic powstaje koło „Lis". Inicjatorem połączenia się myśliwych ze spółek był Jan Ślosarczyk. W kole jest 24 myśliwych, którzy polują na 7000 ha i podlegają Powiatowej Ra­dzie Łowieckiej w Białej Krakowskiej.

Reforma administracyjna w 1951 roku dzieli teren - likwidacji ulega powiat Biała Krakowska. Tereny Dankowic, Starej Wsi i Wilamowic prze­chodzą do powiatu Oświęcim. Myśliwi z tych terenów tworzą nowe koło.

Myśliwi z gminy Bestwina z braku 15 członków potrzebnych do założe­nia koła łączą  się dobrowolnie z myśliwymi z Czechowic. Do koła wstępu­je Władysław Nawrocki.

W 1952 roku często ze względów politycznych, a czasem innych, broń stracili: Adamaszek Franciszek, Ślosarczyk Jan i Franciszek, Jonkisz Wła­dysław, Hoder Emil, Jaszek, Walaszczyk, Dadak, Hamerlak Karol, Chmiel­niak i Bieroński. Ukazuje się dekret o prawie łowieckim, zaczyna obowią­zywać nowy statut PZŁ.

Umowy podpisuje się na l0 lat zaś Powiatowa Rada Łowiecka dokonu­je weryfikacji granic obwodów. Tereny koła „LIS" tj. Bestwina i Czecho­wice zostają podzielone na dwa obwody. Myśliwi z Bestwiny zostają polo­wać w Czechowicach. Teren Bestwiny przejmuje koło „Gwardia" przy Urzę­dzie Bezpieczeństwa. Wówczas też teren Bestwiny tzw. „Wydrzyniec" zo­staje przyłączony do koła w Bielsku. Prezesem koła „Gwardia" zostaje Zużałek Franciszek. W trosce o stan zwierzyny jako strażników łowiec­kich przyjmuje się do koła: leśniczego z Janowic Stefana Żywioła, z Ka­niowa Franciszka Kóskę i z Bestwinki Kazimierza Sojkę.

Rok 1956 przynosi duże zmiany. Przełom polityczny, z koła odchodzi większość myśliwych - pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. Z koła w Czechowicach wracają: Józef Faruga, Julian Stawowczyk, Zdzisław Ha­merlak, Tomasz Wojtowicz, Józef Firganek i Władysław Nawrocki. Są to byli członkowie koła „Lis". Przeprowadzone wybory utrzymują na stano­wisku prezesa Zużałka Franciszka, łowczym zostaje Stefan Żywioł, sekre­tarzem Antoni Bularz, a skarbnikiem Władysław Roszkowski.

Sytuacja w kraju i w kole ulega stabilizacji. Zaczyna się poważnie myśleć o hodowli, zwalczaniu szkodników i kłusownictwa. W czasie polowań koledzy z dumą zachwalają walory swoich piesków.

Z podziwem wszyscy patrzą na pointera Franka Zużałka, który w czasie polowania na kaczki na „Wiślnym" w Kaniowie daje prawdziwy popis. Bar­dzo dobry jest „Tyran" Nawrockiego i „Ara" Kazia Sojki. Przed sezonem polowań strzelnica. Koledzy pieszo lub na rowerach jadą nad Białkę. Na „rurce" w rowerze lub na bagażniku często ojciec wiezie syna, który w przyszłości ma być myśliwym. W okolicy mostu na Białce, tam gdzie dziś gospodarstwo p. Miki, strome, podmyte w czasie powodzi brzegi dają osłony dla tego, który trzyma prowizoryczną maszynkę do rzutków. Maszynka i rzutki zdobyte nie wiadomo jakim sposobem. Po strzelaniu zwycięzcy jadą do „Kalarusa" by przywieźć coś mocniejszego i poczęstować kolegów.

W 1957 roku do koła wstępuje Mynarski Eugeniusz - późniejszy kucharz w czasie odłowów zajęcy. Nikt nie chciał odejść od grochówki i za­kropionej herbatki. W tym czasie pochodzenie społeczne nie miało już wpływu na przynależność do PZŁ . Koledzy Adamaszek Franciszek, Ślo­sarczyk Jan, Jonkisz Władysław i Emil Hoder z Dankowic otrzymują po­wtórnie broń. Walne zebranie zwal­nia ich z powtórnego zdawania eg­zaminu.

W 1955 roku przyjęci zostają Olek Zygmunt wraz z Marianem Batko, a w 1960 Iwanicki Adolf. W zarządzie następują dalsze zmiany. Łowczym zostaje Józef Faruga, skarbnikiem Zdzisław Hamerlak. Władysław Roszkowski rezygnuje z członkostwa w PZŁ. Z koła „Gwardia" zostają tylko Antoni Bularz i Franciszek Zużałek.

W 1962 roku przyjęto Franciszka Ga­rusa. W tym samym roku przenosi się do Dankowic Julian Stawowczyk (późniejszy łowczy w kole „Żbik").

Wal­ne Zebranie w 1963 roku wybiera Zarząd: Zużałek Franciszek - prezes

Bularz Antoni – łowczy

Sojka Kazimierz – sekretarz

Hamerlak Zdzisław – skarbnik

Po tragicznym wypadku, w którym ginie Zdzisław Hamerlak (wypadek drogowy) na długie lata skarbnikiem zostaje wybrany Jan Ślosarczyk. Gospodarzem wybrano Adamaszka Franciszka. On to, jako dobry gospodarz zawsze miał dość zwierzyny do dzielenia, a jak jej zabrakło wystarczyło dobre słowo i uśmiech.

Koło oficjalnie przyjmuje nazwę „Bażant". „Lis" zostaje w pamięci i historii koła.

Gospodarka koła wysuwa się na czołowe miejsce w skali województwa.

Franciszek Zużałek otrzymuje brązowy medal zasługi łowieckiej, pięciu członków składa egzaminy selekcjonerskie. Na prośbę zarządu koło otrzymuje z Wojewódzkiej Rady łowieckiej w Katowicach  dotację na etatowego strażnika łowieckiego, którym zostaje Jan Janeczko.

W 1964 roku przyjęto do koła Czapnika Franciszka oraz Jana Janecz­ko, który zostaje etatowym strażnikiem. W 1965 roku w miejsce Kazimie­rza Sojki, który rezygnuje z myślistwa, sekretarzem zostaje Józef Firga­nek. Gospodarka łowiecka prowadzona jest pod kątem hodowli bażanta i zająca.

Franciszek Adamaszek zostaje odznaczony brązowym medalem zasługi łowieckiej.

Systematycznie zwalcza się sroki. Wielu kolegów specjalizuje się w odchowie bażantów z jaj wykoszonych przez rolników. Duża woliernia zostaje wybudowana u kol. Ślosarczyka Jana. Co roku kilkadziesiąt bażantów odchodzi z podwórek myśliwych by przyłączyć się do dzikich kuzy­nów. Obwód zostaje podzielony na rejony przydzielone poszczególnym myśliwym. Rozpoczyna się rywalizacja. Na czyim terenie w czasie polowa­nia będzie lepszy rozkład. Co roku koło odławia zające. Za uzyskane pie­niądze buduje się paśniki i podsypy.

W 1968 roku do koła zostaje przyjęty polujący od 1964 roku w „Leśni­ku" w Wapienicy kol. Stanisław Ślosarczyk oraz młody myśliwy Stanisław Wilczek. Rok później w 1969 zaczyna polować Stanisław Owczarz. W 1969r ze względu na stan zdrowia z funkcji sekretarza rezygnuje Firganek Józef a jego stanowisko przejmuje Owczarz Stanisław.

W 1971 roku przenosi się zamieszkały w Janowicach, a polujący od 1961 r. w Gilowicach Brańka Jan oraz przyjęty zostaje Czana Władysław.

Lata 60 i 70-te pamiętne są z „czwartkowych" spotkań organizowanych przez Powiatową Radę Łowiecką w Bielsku. Spotkania były obowiązkowe i połączone były z doskonaleniem wiedzy łowieckiej. Specjaliści wygłaszali pogadanki z zakresu kynologii, strzelectwa, biologii zwierząt. Były to też okazje do spotkań z myśliwymi innych kół. Tak zawiązywały się przyjaźnie a co za tym idzie za­praszanie na inne polowania. Popularne stały się wyjazdy na kaczki do Zatora. Jeden z wy­jazdów naszych kolegów zimą do Wapienicy. Trzech myśliwych - Owczarz, Faruga, Ślosarczyk - trzy lisy.

W 1972 roku z pracy skarb­nika w Zarządzie koła rezygnu­je kol. Ślosarczyk Jan zaś jego funkcję przejmuje Czana Wła­dysław.

W 1974 roku ze względu na stan zdrowia na stanowi­sku Łowczego następuje zmiana. Ustępuje Bularz Antoni a jego stanowisko przejmuje Józef Fa­ruga. Przydział terenów pod opiekę poszczególnym myśliwym przynosi efekty. Rozkłady bardzo do­bre.

Polowanie na „Podkępiu". Co chwilę sygnał: „Naganka stać". Myśliwi nie nadążają ładować i strzelać. Na rozkładzie 116 kogutów. Ale jeszcze wtedy rolnicy nie rozpoczęli intensywnej uprawy jarzyn oraz stosowania "środków chemicznych. Brak było kosiarek rotacyjnych. W obwodzie coraz więcej sarny polnej.

Las - „Piątkowa łąka" - świta. Myśliwi selekcjonerzy czekają na roga­cza. Krople rosy błyszczą na trawie, między drzewami smugi prześwitują­cego słońca. Jest koziołek- selekcyjny. Spokojnie idzie przez łąkę w strony kopek z sianem, w których ukrył się Jasiu Janeczko. Dlaczego nie pada strzał? Słońce coraz wyżej, rosa wysycha a koziołek wraca do lasu. Kole­dzy podchodzą, a tu Jasiu zagrzebany w pachnącym sianie uciął sobie drzemkę.

Rok 1975 - na terenie Kaniowa coraz wyraźniej widać wpływy szkód górniczych. Zaczyna panować błędny pogląd, że wraz ze szkoda­mi będzie ubywać zwierzyny. Ży­cie pokaże, a jeszcze bardziej roz­kłady na polowaniach, że zarówno bażant, zając, a szczególnie kaczki znalazły świetne warunki do bytowania.

Również podział administracyj­ny kraju - likwidacja powiatów nie miał żadnego wpływu na działalność koła. Tylko trochę inne dru­ki, sprawozdania czy forma rozliczeń nie wpływa w żaden sposób na gospodarkę łowiecką. W tym czasie Zarząd czyni starania, a następnie przejmuje od RSP „Przełom" Kaniów grunty w „Tar­lisku" i rozpoczyna tam uprawę kukurydzy.

W 1976 roku z uprawiania myślistwa rezygnuje Marian Batko.

W celu „odświeżenia krwi" w 1976 roku koło sprowadza po raz pierw­szy z Czarnych Dołów bażanty, które zostają wypuszczone do łowiska. In­trodukcja zdała egzamin, gdyż przez wiele lat w czasie polowań były strze­lane czarne koguty - bez obroży.

W 1976 roku do koła zostaje przyjęty Adamaszek Tadeusz zaś w 1977 Kubiczek Antoni. Lata wcześniejsze to beztroski wyrąb przez rolników zagajników, potoków - teraz zaczyna wracać świadomość - co dalej? Zaczyna się sadzeni drzew w czym pomagają myśliwi. Zyskuje się przez to sympatyków i przyjaciół. Przybywa drzew, lecz w lesie i zagajnikach na skutek wieloletnich cięć pędów malin przeznaczonych na liściarkę następuje jej zanik.

W 1978 roku Zarząd decyduje o zakupie większej ilości innych pasz by nie niszczyć resztek maliniaków.

Po raz pierwszy na terenie obwodu gniazdują łabędzie - na terenie szkód górniczych w Kaniowie. W tym roku do koła wstępują Olek Walerian i Faruga Anatol. Po reformie administracyjnej kiedy „władza" poszła do Czechowic-Dzie­dzic w Zamku, który do tej pory był siedzibą Urzędu Gminy w Bestwinie pozostały wolne pomieszczenia. Władze administracyjne dają do dyspozycji koła „Bażant" salę, która zostaje przeznaczona na miejsce spotkań i urządzania zebrań. Sala ta zostaje ozdobiona trofeami i dyplomami oraz wisi w niej „tablo" myśliwskie z 1970 roku. Opiekunem sali zostaje Faruga Anatol. W 1979 roku z czynnego uprawiania myślistwa wycofuje się ze względu na stan zdrowia Bularz Antoni - wieloletni łowczy, wielce zasłużony dla koła. Dnia 17 maja 1980 roku w czasie Walnego Zebrania po raz pierwszy w dyskusji mówi się o terenach szkód górniczych w Kaniowie z myślą o utwo­rzeniu tam akwenu w celu prowadzenia gospodarki rybackiej oraz o utwo­rzeniu ostoi ptactwa wodnego. Pomysł wychodzi od myśliwego i rybaka w jednej osobie - Stanisława Ślosarczyka. Również w czasie tego zebrania z funkcji skarbnika rezygnuje Czana Władysław i jego funkcję przejmuje Wilczek Stanisław. Pomimo dobrych jeszcze rozkładów w czasie polowań na terenach Janowic i Bestwinki zaczyna się obserwować spadek pogłowia zwierzyny drobnej.

13 grudnia 1981 roku zorganizowany odłów żywych zajęcy. Myśliwi i pomocnicy przychodzą na zbiórkę. Przyjeżdża przedsiębiorstwo „Las".

Wielka niepewność, obawa przed stanem wojennym. Czym się to skończy.

Odłowy udane. Po powrocie do domu po wysłuchaniu komunikatów - pakowanie broni i amunicji. Odwozimy to wszystko do Komendy Milicji w Czechowicach. Wszędzie patrole. Pod eskortą zdajemy broń, która zostaje rzucona na jeden wielki stos pod przeciekającym dachem na strychu bu­dynku milicji. Amunicji nie przyjmowano, lecz pełni obaw myśliwi część jej ukryli. Jeden do tego celu wykorzystał ul z pszczołami. A tu sezon w pełni, zima. Myśliwi dokarmiają, kontrolują, obserwują.

Kraj potrzebuje dewiz. Myśliwi po kilku otrzymują broń, by wykonać plan odstrzału saren. Kilku szczęśliwców poluje w Janowicach. Las „gro­madzki". Jasiu Branka bez broni - w nagonce. Przed nim uciekająca sarna uderza w drzewo i łamie kręgosłup. Bez strzału mamy sztukę. Las „jano­wicki" wyłączony z polowań - tam stacjonuje jednostka radziecka.

W tym pamiętnym 81 roku do koła wstępują: Grygierzec Franciszek, Rezik Zygmunt, Jaszek Czesław, Ślosarczyk Roman.

W 1982 roku Adamaszek i Rezik Zygmunt na części odłogu RSP w Janowicach sadzą topinambur. Po kilku latach będą tam stały domy. Przed­stawiciele koła rozpoczynają rozmowy z KWK „Silesia", wędkarzami i mieszkańcami Kaniowa w sprawie utworzenia ostoi ptactwa i budowy sta­wu. Rej tutaj wodzi Ślosarczyk Stanisław, a pomaga mu Olek Zygmunt.

Przy odłowach zajęcy w czasie silnych mrozów najwięcej docinków od zmarzniętych kolegów słyszał Stasiu Wilczek. Z wykształcenia zootechnik i lekarz weterynarii, przed wysyłką „badał" zające pod względem płci. Sa­miczka, samiczka - i do skrzynki. Takiemu to dobrze - ogrzane „futerkiem" dłonie nigdy nie będą zimne.

W Bestwinie święto - znów samodzielna gmina. 4 sołectwa - Bestwina, Bestwinka, Kaniów i Janowice oddzielają się od Czechowic-Dziedzic.

Po powtórnym zagospodarowaniu Zamku na siedzibę Urzędu Gminy myśliwi dostają w 1983 roku pomieszczenia dawnej kuchni przedszkola ( również w Zamku) i tam urządzają swoją świetlicę. Wystrój urządza koło zaś meble (stoły i krzesa finansuje Urząd Gminy. Sala przyjmuje nazwę „Myśliwska".

W „Tarlisku" poletko zostaje obsadzone topinamburem.

W tymże 1983 roku do koła zostaje przyjęty Henryk Kosmaty.

Co roku zmienia się obraz stawów w Bestwinie i Bestwince. Trwa ich wielka rekultywacja i modernizacja. Korzyść dla rolników - strata dla my­śliwych. Za to w Kaniowie prawdziwy raj dla ptactwa. Nieużytki, szuwary, oczka wodne. Coraz więcej piżmaków. Jedyny kłopot to prowadzone ro­boty przy zmianie koryta rzeki Białej. Część terenu będzie w przyszłości za rzeką.

W 1984 roku do koła przyjęty zostaje Andrzej Fułat. Dnia 25 maja 1985 roku Walne Zebranie wybiera nowy Zarząd. Ze względu na wiek i zdrowie rezygnuje Zużałek Franciszek - prezes, który przez 33 lata (52-85 kiero­wał kołem oraz Faruga Józef przez 22 lata w Zarządzie koła (ostatnie 10 łowczy). Szanowani, zasłużeni w pełni oddani kołu i łowiectwu. Służyli radą i doświadczeniem. Byli wzorem dla młodych adeptów łowiectwa.

Z funkcji skarbnika ze względu na obowiązki służbowe rezygnuje Wil­czek Stanisław. Nowy Zarząd zostaje wybrany w składzie:

Faruga Anatol-prezes

Olek Walerian - łowczy

Owczarz Stanisław - sekretarz

Rezik Zygmunt - skarbnik

Kolega Owczarz Stanisław od 1972 roku pełnił funkcję sekretarza i nowo wybranym członkom Zarządu służy wieloma radami i wskazówkami. Jedna z uchwał tego zebrania zobowiązuje Zarząd do ukończenia bu­dowy i zagospodarowania na powierzchni 8 ha gospodarstwa rybackiego, hodowli ryb oraz stworzenia ostoi ptactwa wodnego. Wiosną tego roku uprawa topinamburu zostaje rozszerzona o kolejne poletko w Kaniowie. Również w tym roku z koła łowieckiego w Soli zostaje przyjęty Czana Cze­sław - myśliwy i mieszkaniec Bestwiny.

Polowanie w lesie. Zima, ponowa. Miot na „spalonym". Świeże ślady farby, na drzewie, ślad po wnyku i wyraźne odciski butów w kierunku po­bliskiego domu. Natychmiastowa decyzja. Przerywamy polowanie. Trud­na rozmowa z mieszkańcami domu i sprawca przyznaje się do skłusowania sarny. Kłusownik zostaje oskarżony i skazany.

Coraz więcej sarny polnej. Należy myśleć o nowych paśnikach. Buduje się je w Bestwince- Potoki, w Kaniowie w „Tarlisku" i w lesie. Zarząd za­czyna myśleć o własnym środku transportu.

Kolejny rok to intensywna gospodarka przy stawie w Kaniowie. Naj­większe kłopoty z przechowaniem ryb do Wigilii. Ale od czego jest Ślosar­czyk Stasiu. Problem więc znika.

Koło kupuje 2 magazyny paszowe oraz przejmuje od Skarbu Państwa grunt w Kaniowie na którym powstaje drugi staw. Działalność koła staje się przykładem dla wędkarzy i miejscowych rolników, jak można wykorzy­stać nieużytki.

Do koła w 1987 roku wstępują koledzy Wróbel Władysław i Kóska Jan. Rozpoczyna się współpraca z Nadleśnictwem Wapienica w zakresie za­lesiania. W zamian za pomoc przy sadzeniu koko otrzymuje żerdzie. Część z nich zostaje wykorzystana do budowy dalszych paśników dla saren. Po­zostałe, aby zrealizować wniosek o posiadaniu własnego środka transpor­tu przeznacza się na wykonanie wozu-karawanu do przewozu myśliwych i zwierzyny. Części mechaniczne dostarczyli Wróbel Władysław i Owczarz Stanisław. Montaż odbył się przy udziale kilku myśliwych w gospodarstwie Wróbla. Wóz oczywiście został „poświęcony".

Na nowy sezon pozostało tylko zamówić ciągnik i przewóz gotowy. Cza­sem było zimno, czasem mokro ale lepiej niż pieszo.

Pozostały też wspomnienia o wozie i koniku „Czarnym" Adamaszka - „PUTKA", który wraz z synem Stanisławem służyli myśliwym w potrzebie.

Sezon 87/89 - do łowiska wpuszczone zostają zakupione za pośrednictwem ZW PZŁ w Katowicach koguty i kury.

Przy pięknej zimowej scenerii koło organizuje odłów zajęcy. Oprócz myśliwych obecna jest przedstawicielka prasy, która barwnie opisała całe wydarzenie w Echu Tyskim.

14 maja 1988 roku Owczarz Stanisław składa rezygnację z funkcji se­kretarza i w jego miejsce wybrany zostaje Czana Władysław.

W 1988 roku Zarząd przyjmuje jako nowych członków - pierwszą damę koła - koleżankę Joannę Badowską oraz Stanclika Antoniego i Janusza Bogdana.

Rok 1988 i 1989 to nawiązywanie współpracy z kołami w Dankowicach, Czechowicach i Bielsku.

Wymiana myśliwych na polowaniach. Zarząd włącza się aktywnie w prace związku kół rejonu Tysko-Pszczyńskiego. We wszystkich szkołach organi­zowane są konkursy malarskie o tematyce łowieckiej zaś najlepsze prace zostają wysłane do ZW PZŁ, a ich twórcy - dzieci otrzymują upominki.

Za wygospodarowane pieniądze myśliwi otrzymują kupony materiału na galowe mundury. W tym czasie gotowy mundur lub materiał na niego był nieosiągalny.

Wyniki uzyskiwane przez koło są powodem wystąpienia Zarządu o od­znaczenie koła „Bażant" Złotym Medalem Zasługi Łowieckiej.

Medal zostaje przyznany i jego uroczyste wręczenie następuje w Be­stwinie przez przedstawicieli ZW PZŁ w Katowicach. Skromna uroczy­stość, rozmowy. Pada propozycja - do Medalu potrzebny jest sztandar.

Zarząd zaczyna interesować się gruntami „skarbu państwa" tzw. „stu­dziennikiem" z myślą o jego dzierżawie lub kupnie.

W roku 1990 ze względu na stan zdrowia z koła odchodzi Roman Ślosarczyk.­

W 1991 do koła po odbyciu stażu przychodzą: Czana Mariusz, Foltyn Karol, Kraus Slawomir.

Po wyborach 25 maja 1991 roku Zarząd pracuje w składzie: Faruga Ana­tol, Olek Walerian, Rezik Zygmunt i Jaszek Czeslaw. Kolega Jaszek prze­jął funkcję sekretarza od chorującego kol. Czany Władysława. Sytuacja polityczna w kraju wyciska piętno na działaniu i funkcjonowaniu PZŁ. Duża niepewność. W gospodarce łowieckiej koła nie można jednak dopuścić do stagnacji.

Zostaje zakupiony teren tzw. „studziennik" na którym w latach następ­nych buduje się stawy, zimochowy, magazyny rybne. Wielką pomoc oka­zuje zaprzyjaźniony z Bestwiną myśliwy z Katowic kolega Jan Muszyński. Dzięki niemu sprawy prawno-finansowe są szybko załatwione. Buduje się magazyn paszowy oraz założona zostaje szkółka drzew igla­stych. Przeprowadza się remont budynku gospodarczego. Koło jest wresz­cie „na swoim".

Przy akceptacji i pomocy Zarządu Stanclik Antoni, który jest pomysło­dawcą kontynuuje budowę krytego pojazdu – karawanu, który służy do przewozu myśli­wych i zwierzyny. Tego nabytku zazdroszczą inne koła. Nie straszny deszcz i mróz. Na polowaniach jest gorąca herbata. Po polowaniach ogni­sko, pokot, sygnały łowieckie, które pięknie gra Zygmunt Olek

Na terenach szkód górniczych coraz więcej czyha niespodzianek. Nie ma myśliwego, który przy którymś z polowań nie zaznałby lodowatej kąpieli w niezauważalnych oczkach wodnych i kępach trzcin. 

Zaczynają pojawiać się problemy ze szkodami wyrządzanymi przez sar­ny. Upodobały sobie szczególnie plantacje truskawek i sady.

Zbiera się topinambur, w szkołach skupuje się żołędzie i kasztany. Nad­wyżki zostają przekazane myśliwym z koła w Bielsku. W rewanżu wyjazdy na polowania na dziki i jelenie. Faruga Anatol zostaje nawet królem polo­wania strzelając na jednym stanowisku dwa dziki i jelenia.

Rok 1992 - do koła zostaje przyjęty Janusz Bronisław - ojciec polujące­go już Bogdana. Jak dziwnie trafia się do myślistwa. Najczęściej tym bak­cylem zaraża dziadek, ojciec, wujek - teraz syn uprzedził ojca.

70-lecie PZŁ przypada w 1993 roku. Członkowie koła biorą aktywny udział w uroczystościach organizowanych w dniach 7-9 maja przez koła rejonu Tysko - Pszczyńskiego w parku i Zamku w Pszczynie. W odrestauro­wanych salach wystawiane są trofea, pamiątki i dorobek myśliwych. Pa­miątką po tej uroczystości są kasety z nakręconymi scenami o kole „Ba­żant", które posiadają koledzy uczestniczący w tych imprezach.

Do tradycji koła należą już polowania „hubertowskie", wigilijne z opłat­kiem, pasowanie i ślubowanie młodych myśliwych. Kolega Faruga Anatol pisze serię artykułów o zwyczajach i tradycjach łowieckich do gazety „Nasz Głos".

Polowanie na koguty. Karol Foltyn używa amunicji kupionej mu przez Czesia Czanę. Ale nie wie, że śrut został podmieniony wieczorem na pió­ra. Strzał do koguta - lecą pióra lecz nie z bażanta,a z lufy. I takie przy­gody serwuje święty Hubert.

W pamięci pozostaje również polowanie hubertowskie zakończone w Janowicach przy udziale księdza kanonika Eugeniusza Stopki.

Wśród społeczeństwa zmienia się pogląd - nie łowca a hodowca.

W 1994 roku Adamaszek Tadeusz ze względu na zdrowie rezygnuje z przynależności do PZŁ. Przyjęci natomiast zostają: Ślosarczyk Zbigniew i Handzlik Marek. Oni też jako pierwsi w tym roku przechodzą „chrzest" w bagnach Kaniowa.

Umowa zawarta na dzierżawę i użytkowanie akwenu w Kaniowie wyga­sa, zaś gospodarkę rybacką przejmuje Wróbel Władysław, który w 1995 roku rezygnuje z przynależności do PZŁ.

W tymże 1995 roku po rezygnacji z pełnienia funkcji prezesa przez Fa­rugę Anatola wybrany zostaje Zarząd:

Olek Walerian - prezes

Jaszek Czeslaw - łowczy

Rezik Zygmunt - skarbnik

Ślosarczyk Zbigniew - sekretarz

Zarząd włącza koło do organizowanej w kraju akcji „Sprzątanie świa­ta".

Teren „studziennika” zostaje uporządkowany do końca. Zarząd zaczyna realizować wniosek o ufundowanie sztanda­ru.

W 1995 roku do koła zostają przyjęci: Solich Stanisław, Olek Edward i Andrzej Owczarz. Dla koła zaczyna się nowy, istotny problem. To duża ilość lisów. Prawdopodobnie po zastosowaniu szczepionki przeciwko wściekliźnie ich populacja wzro­sła do groźnego dla zwierzyny drobnej, młodych saren i gospo­darstw domowych stanu. Coraz więcej skarg mieszkańców a my­śliwi w wielu przypadkach są bez­radni. Rozpoczyna się budowa­nie ambon dużych, wygodnych, ocieplanych z myślą nie tylko o odstrzale rogaczy lecz szczególnie o zimo­wych zasiadkach na lisa. Takie ambony wybudowali: Jaszek Czesław, Olek Edward, Janusz Bronisław, Solich Stanisław, Rezik Zygmunt, Handzlik Marek, Owczarz Andrzej i Ślosarczyk Zbigniew. Łowczy koła - Czesiek Jaszek w czasie jednej z wypraw na ambonę spada z drabinki i trafia do szpitala. W czasie opisywania choroby pielęgniarki słyszą: „spadł z ambo­ny"...a więc ksiądz w szpitalu. Początkowo miał ekstra obsługę lecz póź­niej...

W roku 1997 do koła zostaje przyjęty Lesław Fajkis zaś kandydatem zostaje Miroslaw Furczyk. W tym roku koło przejmuje część terenu koła „Bażaniec" z Czechowic polożonego między rzeką Białką a drogą krajową nr 1. Koło „Bażaniec" otrzymuje nowy, piękny obwód. Historia lubi się powtarzać. Myśliwi z Bestwiny po prawie 50 latach polować będą znów na: Dębinie, Mariankach, Zabielu i w Bażańcu. W czasie jednego z zebrań myśliwym został przedstawiony sztandar, którego poświęcenie nastąpi w 1998 roku - roku 50-lecia koła „Bażant".

W tym roku brać myśliwska żegna na zawsze długoletniego prezesa Franciszka Zużałka. Nad mogiłą rozlega się myśliwska trąbka.

Polowania „hubertowskie". Zbiórka obok „Raju" w Bestwince. Daleko niesie się dźwięczny głos rogu myśliwskiego. To Zygmunt Olek daje popis gry sygnałów łowieckich. Zapowiada się wspaniała myśliwska przygoda. Na zakończenie polowania znów inne sygnały: Nieważny pokot, ważna atmosfera łowów. Nadchodzi rok 1998. Polowania, pokot, sygnały. Sezon łowiecki dobiega końca. I ostatni sygnał zagrany na rogu - tym razem nad mogiłą Zygmunta Olka.

Podpisując listę obecności w czasie zebrania, czy stojąc w szeregu my­śliwych w czasie odprawy przed polowaniem prawdziwy myśliwy wspomi­na o tym co było i marzy o nowych sukcesach łowieckich. Starsi stażem myśliwi wspominają czasem ostatnią w kole kurkówkę Tomka Wojtowi­cza, czasem jedynego w swoim rodzaju kolegę, towarzysza łowów, naganiacza Alojza Wojtowicza.

Przychodzi refleksja, jak tradycja myśliwska łączy się z wychowaniem w rodzinie - jak zostaje przekazywana w kolejnych pokoleniach. „Strzelba" zostaje przekazywana czego przykładem są ci, którzy polo­wali bądź polują w kole „Bażant":

-trzej bracia Olkowie - Zygmunt, Walerian i Edward

-dwaj bracia Czanowie - Czesław i Wladysław oraz syn Wladysława Mariusz

-ojciec i syn Ślosarczykowie- Stanisław i Zbigniew

-ojciec i syn Owczarzowie - Stanisław i Andrzej oraz kuzyn Andrzeja Stanisław Solich

-ojciec i syn Januszowie - Bronisław i Bogdan -szwagrowie - Wilczek Stanisław i Franciszek Grygierzec

-polowali teść i zięć -Kóska Franciszek i Kóska Jan

 -polowali kuzynowie - Henryk i Stanisław Kosmaty

-polował ojciec i syn - Stawowczyk Antoni i Julian

-polował Emil Hoder ojciec Józefa Farugi, dziadek Anatola i pradzia­dek Lesława Fajkisa.

A historia biegnie dalej...

Obecnie prezesem koła jest Mirosław Furczyk.

Ostatnie dziesięciolecie zostanie uzupełnione w najbliższym czasie, w przyszłym bowiem roku koło obchodzić będzie 60 – lecie.   

Na podstawie: „XXV – lecie łowiectwa w powiecie bielsko – bialskim” oraz „50 lat Koła Łowieckiego „Bażant” w Bestwinie 1948 – 1998” opracowanego przez Anatola Farugę.

/spisał Jerzy Zużałek

Relacja z obchodów 60-lecia koła - 5.07.2008 r.

Większości społeczeństwa myśliwy kojarzy się wyłącznie ze strzelbą i polowaniem na zwierzynę. Tymczasem myśliwy, jako członek koła łowieckiego ma o wiele więcej zadań, albowiem łowiectwo to sumaryczna całość wszystkich zagadnień natury łowieckiej, począwszy od ich historii, poprzez hodowlę, ochronę, literaturę i sztukę, a dąży do zachowania i podniesienia zwierzostanu do najkorzystniejszego poziomu.
Myślistwo natomiast jest znajomością etycznego zdobywania zwierzyny przez umiejętną organizację, przez prawidłowe polowanie i łowy. Podczas gdy łowiectwo mógłby prowadzić całkiem dobrze zamiłowany hodowca, chociażby nie wiedział, którą stroną przykłada się strzelbę do ramienia, to dobrym myśliwym może być tylko osobnik, w którym tę "żyłkę myśliwską" zapaliła iskra Boża, który myślą i jestestwem lgnie z natury do polowań. Kiedy mówi się o kole łowieckim i myśliwym należy pamiętać o tych regułach, bowiem panujące stereotypy są krzywdzące dla członków kół łowieckich. O tym, że myśliwi polują wie każdy, ponieważ towarzyszy im huk wystrzałów strzelb, ujadanie psów, pokrzykiwanie nagonki, widać ich, kiedy idą tyralierą przez pola lub obstawiają stawy. Kiedy jednakże prowadzą inne zadania związane z gospodarką łowiecką nie rzucają się już tak bardzo w oczy, ponieważ tak, jak każdy inny rolnik uprawiają ziemię, sieją i zbierają kukurydzę, czy tez topinambur albo rzepę. Paśniki i karmniki usytuowane są przeważnie z dala od skupisk ludzkich, więc zimowe wyjazdy, aby uzupełniać w nich karmę nie rzucają się również tak bardzo w oczy. Jedynie sadzenie drzewek, ponieważ robione jest akcyjnie, jest bardziej zauważalne, bierze w nim z reguły większa grupa osób, często nie tylko myśliwych, ale i pszczelarzy oraz wędkarzy. Tak to przynajmniej odbywa się w przypadku naszej gminy, bo przecież o Kole Łowieckim Bażant ma traktować ta informacja, ponieważ w sobotę, 5 lipca 2008 roku, Koło obchodziło Jubileusz 60 – lecia swojego istnienia.(Zdjęcia w Galerii na WWW.gminabestwina.info)
Celebrujący mszę polową księża: Eugeniusz Stopka – kapelan bestw ińskich myśliwych od 1 września 2004 roku oraz kapelan myśliwych diecezji bielsko – żywieckiej Jan Łasut kilkakrotnie nawiązywali do słów: „czyńcie sobie ziemię poddaną” charakteryzując starania myśliwych o prowadzenie właściwej gospodarki łowieckiej. Podkreślali, że człowiek postronny nigdy nie zrozumie duszy myśliwego, że myśliwy będzie mu się kojarzył, jako ten, który używa strzelby, a nie jako ten, który jest szczególnym posłańcem od Boga, aby „czynić sobie ziemię poddaną” i „ochroniarzem”, który dba, żeby przetrwały gatunki. „"Myśliwy, to człowiek myślący, zanim odda strzał, to zastanowi się, pomyśli: czy trzeba, czy należy, czy nie spowoduje to naruszenia równowagi w łowisku. Myśliwy był jest i będzie pierwszym ochraniarzem przyrody, zanim jeszcze pojawiły się różnego rodzaju stowarzyszenia ekologiczne. Myśliwy nigdy nie tępił wszystkiego co się rusza. Myśliwy nie tępił wszystkiego bezmyślnie i bezlitośnie. To kłusownik, ten który jest bezmyślny, nie myślący sprawił to wszystko, co dzisiaj obserwujemy.”
Nawiązując do miejsca, w którym odprawiana była msza św. i do obecności sztandarów kół łowieckich i pszczelarzy rozważano, dlaczego obchodzi się w ogóle jubileusze. Odpowiedź jest prosta, człowiek zawsze starał się jednoczyć pod jakimś znakiem. Kiedyś nie pytano, jak się nazywasz, a spod jakiego znaku jesteś, spod jakiej chorągwi? Dzisiaj w dalszym ciągu wielu organizacjom, stowarzyszeniom nie wystarcza skupianie się tylko na zasadzie wspólnych zainteresowań, ale istnieje potrzeba skupiania się pod swoim sztandarem i chęć posiadania odrębnego, własnego lokum. Tak jest i w przypadku Koła Łowieckiego Bażant, które przed kilku laty zakupiło tzw. studziennik i przystosowało go do swoich potrzeb (poświęcenia domku dokonał 3 listopada zaprzyjaźniony wówczas z Kołem, a obecnie kapelan Koła ks. Eugeniusz Stopka)  . Każdy, kto znał to miejsce przed laty i widzi, jak ono wygląda dzisiaj zdaje sobie sprawę, jaki ogrom pracy został tam wykonany. Myśliwi zaprosili więc na swoje święto tych wszystkich, którzy pomagali im w tym dziele odnowy, a szczególne podziękowania otrzymali Państwo Jan i Małgorzata Francuz, właściciele firmy „Francuz” oraz  Leszek i Andrzej Kosmaty – właściciele firmy „Bud-Tor”. A podziękowań było więcej. Wśród wyróżnionych znalazł się Urząd Gminy w Bestwinie, Zarząd Okręgowy PZŁ w Bielsku - Białej, firma Kombest, Teresa Lewczak – dyrektorka Gminnej Biblioteki Publicznej, ordynariusz diecezji bielsko – żywieckiej biskup Tadeusz Rakoczy, dyrektorki szkół i młodzież.
W uznaniu za szczególne zasługi, na wniosek Koła i wójta gminy Bestwina, Kapituła Odznaczeń Łowieckich Polskiego Związku Łowieckiego nadała Adamowi Wróblowi, pracownikowi Urzędu Gminy, oraz Stanisławowi Wilczkowi, długoletniemu myśliwemu Odznaki za zasługi dla Łowiectwa, które wręczył kol. Alfred Wieczorek, członek ww Kapituły Odznaczeń.

Były i odwrotne podziękowania i gratulacje. Z tymi na ręce prezesa Koła Mirosława Furczyka pośpieszyli: Naczelna Rada Łowiecka, Beskidzka Okręgowa Rada Łowiecka (kol. Franciszek Strzałka), ordynariusz diecezji bielsko – żywieckiej biskup Tadeusz Rakoczy, Towarzystwo Miłośników Ziemi Bestwińskiej, myśliwi ziemi pszczyńskiej (łowczy Piotr Jacek), starosta bielski Andrzej Płonka, wójt i rada gminy Bestwina, Koło Pszczelarzy, Gminna Biblioteka Publiczna oraz dyrektorki szkół w Janowicach i Bestwinie i sołtyska sołectwa Bestwina Maria Maroszek.
Prezes Koła Mirosław Furczyk przypomniał 60 – letnią historię Koła. Wcześniej jeszcze, w trakcie mszy św., Anatol Faruga przywołał pamięć wszystkich myśliwych, którzy odeszli już na zawsze z ich grona, a z którymi łączyły ich więzy przyjaźni i koleżeństwo utrwalone wspólnymi łowieckimi przeżyciami. Za ich koleżeństwo, ich zasługi niech pamięć o nich wiecznie trwa, a knieja niech wiecznie szumi swą melodię dla nich.
Joanna Badowska poleciła modlitwie wszystkich zmarłych i żyjących myśliwych, ich rodziny i sympatyków myślistwa i łowiectwa a także prosiła św. Huberta – patrona myśliwych, aby swoim wstawiennictwem przed Bogiem wspierał myśliwych we wszystkich potrzebach. Z kolei żyjących i najbardziej zaangażowanych w przygotowanie jubileuszu nagrodzono specjalnym odznaczeniem –„Złotym Bażantem”.

Prezes Mirosław Furczyk wręczył odznaczenia następującym kolegom myśliwym: Mariuszowi Czana, Anatolowi Faruga, Bogdanowi Janusz, Czesławowi Jaszek, Walerianowi Olek, Edwardowi Olek, Zygmuntowi Rezik, Stanisławowi Solich, Zbigniewowi Ślosarczyk, Stanisławowi Wilczek i Władysławowi Czana. Odznaką „Złoty Bażant” wyróżnieni zostali również: prezes Mirosław Furczyk oraz łowczy Marek Handzlik.
Po zakończeniu mszy św. księża – Eugeniusz Stopka i Jan Łasut dokonali poświęcenia kamienia upamiętniającego Jubileusz 60-lecia Koła Łowieckiego Bażant w Bestwinie.

Nie obyło się bez wspomnień dawnych czasów, a jest przecież co wspominać, bo są tacy, którzy pamiętają całe 60 – lecie Koła, a nawet i więcej, bo przecież początki łowiectwa i myślistwa sięgają w gminie odleglejszych czasów (historia 50-lecia znajduje się w zakładce Organizacje, uzupełnienie o ostatnie 10-lecie nastąpi niebawem ). W domku myśliwskim przygotowano wystawę a przed domkiem serwowano znakomite potrawy, co sprzyjało wspólnemu biesiadowaniu i wspominkom.
 

Do góry