Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Piszą o naszej gminie ...

14. 10. 02
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 3477

Zarówno w papierowym wydaniu miesięcznika Region, jak i w jego internetowej wersji www.region.info.pl możemy poczytać o naszej gminie. Nieruchomość, o której mowa w artykule znam od dziecka, a więc już bardzo długoPuszcza oczko i jakoś nie docierają do mnie treści zawarte w nim, pewnie nie jestem jedyną osobą zaskoczoną tą sprawą, więc kopiuję tutaj treść powyższego artykułu licząc na komentarze:

Urząd chciał "wyczyścić" sobie papiery?

- Chciałabym udowodnić i pokazać, że urzędnik państwowy, który otrzymuje pensję z naszych podatków nie może czuć się bezkarny i traktować człowieka jak rzecz oraz zabierać mu podstępem jego własność. Człowiek, który posiada w dzisiejszych czasach pieniądze, ma układy z władzą, np. w gminie czy starostwie jest szanowany i dla niego urzędnicy załatwią wszystko, nie zawsze zgodnie z prawem. Ten, który nie ma gotówki za wiele, to nie liczy się dla urzędników, ma ciągle pod górkę i chcąc cokolwiek załatwić to jeszcze może zostać oskubany z tego co posiada – takimi gorzkimi słowami rozpoczęła opowieść o swoim problemie z urzędnikami pani Wioletta z Kaniowa. Mieszkanka gminy Bestwina zupełnie przypadkiem dowiedziała się, że jej mama i ciocia zostały wplątane w absurdalną i zawiłą procedurę administracyjną.

Mama i ciocia pani Wioletty kilka miesięcy temu otrzymały informację, że są właścicielkami gruntów przy ulicy Mirowskiej, które miały należeć do nieżyjącego ojca obu pań. Niedługo później stawiły się w bielskim starostwie powiatowym, by wyjaśnić okoliczności niespodziewanego wejścia w posiadanie ojcowizny. Problem polegał jednak na tym, że grunty te zostały sprzedane lokalnej żwirowni przez osoby trzecie. "Nowe" właścicielki gruntów miały otrzymać po kilka tysięcy złotych za odstąpienie od prawa własności. Starsze kobiety ucieszyły się niezmiernie, ponieważ taki niespodziewany przypływ gotówki podreperowałby ich budżety domowe. - 29 kwietnia odbyło się spotkanie administracyjne w starostwie powiatowym w Bielsku-Białej – wydział geodezyjno-kartograficzny, gdzie pani naczelnik Ewa Sikora przedstawiła sprawę, która toczy się na wniosek wójta gminy Bestwina (pismo z 27.02.2014). Powiedziano nam, że w miejscowości Kaniów są dwie działki nr 96(obecnie 2660) – jedna z nich jest na ulicy Rybackiej, lecz ta działka ma nas zupełnie nie interesować, ponieważ jest to nieruchomość zabudowana i należy do Urzędu Gminy Bestwina. Druga to własność mojej mamy i cioci, a znajduje się przy ulicy Mirowskiej w Kaniowie w rejonie działek 267/39 i 267/36, gdzie właściciele sprzedali działki tamtejszej żwirowni. Pani naczelnik oświadczyła, iż nie wie jakim prawem ktoś sprzedał działkę, choć nie był jej właścicielem. Powiedziano nam, że sprawa jest do wyjaśnienia, a działki nie ma na mapach i szukają, w którym momencie ktoś ją wykreślił – relacjonuje nam przebieg pierwszego spotkania w starostwie pani Wioletta. Naszej rozmówczyni od początku coś nie pasowało w tej układance. - Podejrzewam, że spotkanie odbyło się z zamiarem przekazania działki nr 96 na ul. Mirowskiej, bez wyjaśnienia podstaw prawnych dlaczego obecny właściciel kupił działkę 96. Przypuszczam, że były przygotowane dokumenty do podpisu dla cioci i mamy. Wówczas nieświadomie oddałyby nieruchomość na ulicy Rybackiej, a pozyskałyby działkę rolną. Sprawdziłam w internecie nr księgi, którą podali w piśmie i dopiero doszłam do tego co urzędnicy chcieli zrobić – wtedy dowiedzieliśmy się, że nieruchomość przy Rybackiej jest nasza. Wyciągnęłam wszystkie dokumenty z ksiąg wieczystych z wydziału geodezyjno-kartograficznego gdzie wyraźnie widnieje własność na mamę i ciocię. Okazało się, że nieruchomość przy Rybackiej należy do mamy i cioci, podczas gdy kilka dni wcześniej w starostwie twierdzono, że to własność gminy – wyjaśnia nasza Czytelniczka tę zawiłą historię.

Pani Wioletta zaintrygowana sprzecznościami wynikającymi ze słów urzędników i treści dokumentacji poprosiła ciocię i mamę o pełnomocnictwo w tej sprawie. Dalej próbowała dociec, poprzez kilkukrotne wizyty w powiatowym wydziale kartograficzno-geodezyjnym, jakim sposobem ktoś sprzedał działki rzekomo należące do jej rodziny i dlaczego w księgach wieczystych członkinie jej rodziny są wpisane jako właścicielki nieruchomości przy Rybackiej. Wówczas nie uzyskała żadnych informacji, ale międzyczasie otrzymała korespondencję z Sądu Rejonowego w Pszczynie, z którego wynika, iż starostwo wystąpiło o wykreślenie z ksiąg wieczystych identyfikatora użytkownika i właściciela działki przy Rybackiej. Sąd w Pszczynie dwukrotnie odrzucił te wnioski, ale gdyby się przychylił, nieruchomość zostałaby własnością skarbu państwa. - W końcu udałam się do starostwa aby ujawnić, iż wiem o próbie oszustwa i zamianie działek. Urzędnicy sami nie wiedzieli co mają mówić. Nie spodziewali się takiego obrotu sprawy – mówi pani Wioletta. Co więcej, po głębszej analizie rachunków opłacanych na poczet podatku od nieruchomości, okazało się, że ciocia pani Wioletty i jej mama regularnie wnoszą podatek za nieruchomość przy ul. Rybackiej, a nie Mirowskiej.

Obecnie budynkiem przy ulicy Rybackiej administruje Urząd Gminy w Bestwinie. Wedle zapewnień pani Wioletty, budynek tam zlokalizowany zamieszkują trzy rodziny. Dlatego też nasza rozmówczyni chciała ugodowo załatwić sprawę i w tym celu spotkała się wójtem gminy, Arturem Beniowskim. - Pierwsza wizyta u pana wójta przebiegła pomyślnie i stwierdził, że nie chce zaczynać rozmowy od zwady i jest możliwość, że "przejmiecie państwo lokal z najemcami lub gmina odkupi od państwa nieruchomość". Później wymawiał się na starostwo, że "tam badają sprawę". Ostatnio w rozmowie telefonicznej zapytany dlaczego nie oddał sprawy do sądu odpowiedział: "uznałem że załatwimy sprawę na drodze administracyjnej". Odpowiedziałam, że przespaliście państwo ten moment jak była taka możliwość, a poza tym nie było podstaw prawnych, wiec chcieliście nas okraść. Zapowiedziałam, że oddam sprawę do sądu. Pan wójt odparł, że do tej pory nie zdarzyło się aby sąd wydał dla samorządu niekorzystny wyrok w podobnej sprawie" – mówi pani Wioletta.

Aby poznać genezę tej niezwykle zawiłej historii należ cofnąć o kilkadziesiąt lat. Dziadek pani Wioletty, a ojciec jej cioci i mamy, otrzymał działkę przy ulicy Rybackiej w 1946 r. Po latach dorobił się dwóch kolejnych budynków mieszkalnych w innych miejscach, a obiekt przy Rybackiej wynajmował "pewnej starszej pani" - jak to określiła nasza rozmówczyni. W 1993 r. dziadek zmarł i formalnie nie zdążył uregulować wszystkich spraw spadkowych. Tak jak już wspomnieliśmy, podatek od nieruchomości nadal jednak uiszczali jego krewni. Dlaczego dopiero teraz ta sprawa wypłynęła na światło dzienne? – To jest kwestia wyczyszczenia sobie "papierów". Gmina ma nieuregulowaną kwestię własności nieruchomości przy Rybackiej i podstępem usiłowano wmówić starszym kobietom, że są właścicielkami nieużytku przy Mirowskiej, który został paradoksalnie sprzedany żwirowni przez prawdziwych właścicieli tychże gruntów. Gdyby panie dogadały się ze starostwem, gminą lub żwirownią, dostałyby po kilka tysięcy złotych i złożyły podpis pod sprzedażą zabudowanej działki przy Rybackiej, choć byłyby przekonane, że dostały pieniądze za działki przy Mirowskiej – wyjaśnia na koniec pani Wioletta.

Skąd zatem taki galimatias w dokumentacji powiatowego wydziału geodezyjno-kartograficznego? Dlaczego Urząd Gminy pobiera od lokatorów budynku przy Rybackiej w Kaniowie czynsz, skoro nie jest właścicielem budynku? Dlaczego właśnie w taki sposób postanowiono rozwiązać sprawę własności tej nieruchomości z rodziną pani Wioletty? Przedstawiona przez naszą Czytelniczkę historia z pewnością zrodzi jeszcze wiele innych pytań. Pani Wioletta nie zamierza składać broni i będzie domagała się dla swojej rodziny sprawiedliwości. - Mam nadzieję, że będę w stanie odzyskać nieruchomość bądź też Urząd Gminy w Bestwinie odkupi ją od mojej rodziny oraz zadośćuczyni próbie oszustwa i utraconym pożytkom – powiedziała na zakończenie naszej rozmowy mieszkanka Kaniowa.

O komentarz do wyżej opisanej sytuacji poprosiliśmy wójta gminy Bestwina, Artura Beniowskiego:

- Materiał  na czytelniku z pewnością zrobi równie błyskawiczne, co krótkotrwałe wrażenie, ponieważ tak naprawdę w Starostwie prowadzone jest transparentne postępowanie wyjaśniające bez sensacyjnych aspektów. Do czasu jego zakończenia jakikolwiek komentarz jest zbędny. Na tym etapie mogę jedynie potwierdzić pierwsze zdanie przesłanego przez redakcję tekstu: faktem jest problem, w centrum którego znajduje się poprawna identyfikacja wieczysto-księgowa działki o numerze adresowym: Kaniów ulica Rybacka 14. W takich sytuacjach, aby problemu nie pogłębiać, np. przez zbycie nieruchomości, należy dokonać wpisu ostrzeżenia o niezgodności treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym (polecam szerokie orzecznictwo w tym zakresie). Dalsze wyjaśnienia będą właściwe dopiero po zakończeniu postępowania administracyjnego.

O odniesienie się do przypadku pani Wioletty prosiliśmy również pracowników bielskiego starostwa powiatowego, którzy również postanowili nie komentować szerzej sprawy do momentu zakończenia postępowania administracyjnego

autor: pH

Komentarze   

inka
+4 #2 inka 2014-10-04 23:00
jak wójt moze powiedzieć ze nikt jeszcze nie wygrał z samorządem to uczciwość i prawda juz nie ma znaczenia ?
Dziwne przed wyborami tez a może to juz oficjalne lekcewazenie ludzi które będzie normą?// mysle ze jedynie właściciel Żwirowni moze Pani najszybciej pomóc....jedyni e on będzie miła do Pani szacunek i zrozumienie bo jeszcze ma zasady.
JackKo
+8 #1 JackKo 2014-10-03 21:22
Witam, jestem mieszkancem Gminy Bestwina bylem w podobnej sytuacji lecz nie wygralem bo bylo za pozno, Pani i rodzinie zycze powodzenia, gratuluje odwagii.
Do góry