Polish English French German Hebrew Italian Japanese Portuguese Russian Spanish

Komu bije dzwon?

10. 04. 08
Wpis dodał: Jerzy Zużałek(danielek2002)
Odsłony: 9952

Zabytkowy dzwon z 1504 roku, szesnaście lat starszy od dzwonu Zygmunta z wawelskiej katedry, został wywieziony z Bestwiny w  czasie wojny. Łacińska inskrypcja, którą na nim wybito głosi: "O Królu Chwały przybądź z pokojem". Co niebawem nastąpi. W maju dzwon ma powrócić do bestwińskiej parafii.

Medale od wójta
16 stycznia 2010 roku w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Bestwinie gościł Diecezjalny Opłatek Akcji Katolickiej. Gospodarzem imprezy był wójt Stefan Wodniak, prezes parafialnego oddziału Akcji. Zjechali członkowie Akcji Katolickiej, jej przyjaciele i sympatycy, w tym politycy i księża. Po odprawionej przez biskupa Tadeusza Rakoczego mszy obecni przełamali się opłatkiem, a później wspólnie kolędowali. Było to wyjątkowo uroczyste i cieple spotkanie, które z pewnością na długo pozostanie w sercach przybyłych - można było przeczytać później na stronie internetowej Akcji Katolickiej. Niestety, pozostanie również w sercach tych, których na spotkanie nie zaproszono. Dlaczego?
Czytaj więcej w rozwinięciu:

Aby jeszcze bardziej uświetnić uroczystość, władze gminy wybiły 500 pamiątkowych medali
i obdarowały nimi wszystkich zgromadzonych. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie fakt, że medale opiewały powrót do domu (czyli do Bestwiny) zabytkowego dzwonu, o czym zaświadczał stosowny napis: Zabytkowy dzwon odlany w 1504 roku wrócił do domu. I tu pojawia się problem, a w zasadzie dwa: po pierwsze, dzwon na razie nigdzie nie wrócił, po drugie, zarówno wręczający medale, jak i nimi obdarowani, z długim procesem starań o jego odzyskanie mieli niewiele wspólnego. Zaś ci, którzy faktycznie położyli w tej mierze największe zasługi, nawet nie zostali poinformowani ani o medalach, ani o uroczystości, w czasie której zostały wręczone.
O sprawie we wsi szeptano zaraz po uroczystości, ale z całą mocą wybuchła na zebraniu sprawozdawczym Towarzystwa Miłośników Ziemi Bestwińskiej, gdzie stała się przedmiotem ożywionej dyskusji.
Historia
Dzwony zostały zabrane z Bestwiny przez Niemców 21 lipca 1941 roku. W kościele znajdowały się wówczas trzy dzwony: najstarszy, pochodzący z 1504 roku, który pamiętał jeszcze stary drewniany kościółek (spłonął w 1550 roku, ale dzwon ocalał), dzwon pochodzący z 1663 roku oraz najmłodszy, od-lany w 1937 roku z inskrypcją - o ironio - „Zachowaj nas od wojny, daj czas spokojny". Przy próbie ścią-gnięcia tego ostatniego puściły liny, dzwon z hukiem spadł na ziemię i rozbił się. Pozostałe dwa dzwony Niemcy wywieźli z Bestwiny.
Ówczesny proboszcz bestwińskiej parafii, ks. Józef Rączka, bardzo przeżył ich stratę i już w następnym roku skierował pismo do konserwatora prowincjonalnego we Wrocławiu. Zwracał się w nim z prośbą o zachowanie przynajmniej najstarszego, zabytkowego dzwonu z 1504 roku, a jeśli to możliwe także dzwonu z 1663 roku. Same dzwony nie były Niemcom potrzebne, chodziło o ich przetopienie i wykorzystanie dla celów niemieckiej machiny wojennej. Tak się jednak nie stało, bo w 1943 roku Anglicy zbombardowali hutę w Hamburgu, gdzie ustawione w szeregach dzwo¬ny czekały w kolejce do hutniczych pieców. W ten sposób alianckie bombardowanie przyczyniło się do ocalenia bestwińskich dzwonów.
Trop
W 1994 roku przypomniała o nich Waleria Owczarz, przewodnicząca Towarzystwa Miłośników Bestwińskiej, na łamach wydawanej wówczas w gminie gazety „Nasz głos". Minęło kilkanaście lat. W 2006 roku do Walerii Owczarz napisała pochodząca z Bestwiny Zofia Łukawiecka - Bubak, wdowa po profesorze polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego Józefie Bubaku, bratowa patrona bestwińskiego muzeum, księdza Zygmunta Bubaka. Informowała, że poznała w Krakowie profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Kazimierza Bielenina, wybitnego archeologa (notabene profesor pochodzi z Brzeszcz, jego ojciec był ostatnim przedwojennym wójtem gminy, a dziadek organistą w brzeszczańskim kościele). Profesor interesował się w tym czasie tematem rekwizycji dzwonów w czasie wojny, i tak, od słowa do słowa, okazało się, że zna również historię bestwińskich dzwonów.
Waleria Owczarz skontaktowała się z profesorem. To najważniejszy moment - profesor zainspirował przewodniczącą bestwińskiego Towarzystwa Miłośników Ziemi Bestwińskiej, aby starała się o odzyskanie dzwonów. W czerwcu 2006 roku TMZB zwróciło się z pismem do Niemieckiego Archiwum Dzwonów przy Muzeum Narodowym w Norymberdze z pytaniem o jakiekolwiek dokumenty dotyczące bestwińskich dzwonów. Odpowiedź przyszła już w następnym miesiącu razem z kopiami kart dokumentacyjnych obydwu dzwonów oraz ich szczegółowym opisem i fotografiami. Była też informacja, gdzie obecnie znajdują się dzwony! Ten z 1504 roku w 1952 roku trafił do kościółka w malutkiej miejsco-wości Mitterfirmiansreut w diecezji Passau. TMZB postanowiło skoncentrować wszystkie swoje wysiłki, aby odzyskać najstarszy dzwon.
Przełom
Zarekwirowane w czasie wojny dzwony, jako depozyt państwa niemieckiego, trafiały na zasadzie wypożyczenia do parafii na terenie całej RFN. Ich właścicielem jest według prawa państwo niemieckie. Zwrot dzwonu jest możliwy na zasadzie umowy podnajmu pomiędzy parafiami. Jeśli te dojdą do porozumienia, potrzebna jest jeszcze zgoda Ordynariatu Biskupiego i niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Waleria Owczarz napisała kolejne listy do Niemiec. Pomagał jej ks. prof. Stanisław Hałas, wywodzący się z Bestwiny wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej. Wymiana korespondencji trwała, ale obecni właściciele dzwonu, zdając sobie sprawę z jego wartości, nie chcieli się z nim rozstać. Sprawa nie posuwała się naprzód. Aż do momentu, kiedy przypadkiem (Waleria Owczarz mówi, że to czuwała Opatrzność) do przewodniczącej TMZB zadzwoniła Anna Slodczyk - Car, jej niegdysiejsza uczennica z Bestwiny, a teraz uznana lekarka, od 30 lat mieszkająca w Niemczech. To ona, na miejscu, wzięła w swoje ręce ster działań, mających na celu odzyskanie dzwonu dla jego macierzystej Bestwiny. To ona złożyła wizytę w kurii, przedstawiła tam sprawę, opowiedziała o Bestwinie, jej historii i znaczeniu zabytkowego dzwonu dla parafii, której początki datuje się na XII wiek. Załatwiła też audiencję delegacji z Bestwiny u  generalnego wikariusza w Passau na 18 września 2008 roku. (O wizycie w  Mitterfirmiansreut pisałem TUTAJ - dopisek Admina a TUTAJ   można zobaczyć relację z tej wizyty)
W międzyczasie nadeszła długo oczekiwana odpowiedź z Mitterfirmiansreut: Proboszcz tamtejszej parafii jest gotów zwrócić dzwon do Bestwiny, ale to pociąga za sobą znaczne koszty. Wymontowanie dzwonu z wieży i wstawienie tam nowego dzwonu, który sprawi sobie parafia, wyceniono na 7200 euro. Proboszcz zaznaczył, że potrzebna jest jeszcze zgoda niemieckiego MSW. W sumie była to jednak świetna wiadomość. Zebrania potrzebnej kwoty podjął się doktor Franciszek Maga, niekwestionowany autorytet w Bestwinie. Cegiełki o różnych nominałach przygotował grafik Dariusz Czernek, a laurki dla darczyńców wykonała dyrektor gminnej biblioteki Teresa Lewczak.
Po audiencji u generalnego wikariusza delegacja z Bestwiny udała się do Mitterfirmiansreut. Bestwinianie mieli okazję po raz pierwszy ujrzeć dzwon zabrany z ich parafii przed prawie siedemdziesięciu laty. Padli na kolana, niektórzy płakali. Gdyby mogli, już wtedy wzięliby go do domu. Pod koniec listopada 2008 roku, po długich pertraktacjach pomiędzy biskupem a proboszczem, parafia w Mitterfirmiansreut wyraziła zgodę na nieodpłatne wypożyczenie dzwonu do Bestwiny. Niemieckie MSW zatwierdziło porozumienie. Waleria Owczarz, kiedy dotarła do niej ta informacja, całą noc dziękowała Bogu. Poświęciła tej sprawie pięć lat. Udało się. Teraz pozostaje tylko cierpliwie czekać na powrót dzwonu. Wiadomo, że niemiecka parafia, w której znajduje się obecnie, posiada już nowy dzwon, który pojawi się w jego miejsce. Najpewniej nastąpi to na wiosnę.
Mieszkańcy Bestwiny pytają, czy zamieszanie z medalami było potrzebne? I komu? Dzwon nie potrzebuje taniej promocji. Obroni się sam. Profesor Kazimierz Bielenin w jednej ze swoich publikacji napisał o nim tak: Tak więc to już tylko kwestia zapewne niedługiego czasu, by bezcenny dzwon z 1504 roku, Król Chwały, mógł przybyć ponownie z pokojem, jak mówi Waleria Owczarz, na swoje stare miejsce w Parafii Wniebowzięcia NMP w Bestwinie, gdzie na nowo stanie się kamieniem węgielnym chrześcijańskiej tożsamości Ziemi Bestwińskiej, na której już w XI wieku stał krzyż i głoszono Słowo Boże.
WOJCIECH MAŁYSZ
Kronika Beskidzka nr 13 z dnia 1 kwietnia 2010
Do góry