Taki widok mogli podziwiać po raz pierwszy w życiu nawet najstarsi parafianie. Zdemontowana drewniana ściana w prezbiterium za ołtarzem odsłoniła ukryty przed ludzkim wzrokiem wspaniały skarb. - To renesansowa płyta nagrobna Myszkowskich, do których należała kiedyś ta miejscowość - objaśnia ks. kan. Cezary Dulka, proboszcz bestwińskiej parafii Wniebowzięcia NMP w Bestwinie. zobacz galerię
Odsłonięty został potężny renesansowy pomnik właścicieli Bestwiny, kasztelana oświęcimskiego i wojewody krakowskiego Stanisława Myszkowskiego i jego żony Jadwigi z Tęczyńskich.
Płyty nagrobne pochodzą z końca XVI wieku i umieszczone są w absydzie prezbiterium kościoła Wniebowzięcia NMP. Górna dedykowana jest kasztelanowi, a dolna – jego żonie. Obie sylwetki przedstawione są w pozycji półleżącej, w szatach z epoki, z głową opartą na dłoni pogrążone są we śnie. Całość wykonana została z piaskowca, a szczelne przysłonięcie zabytkowych płyt drewnianą ścianą wywarło niekorzystny wpływ na ich ogólny stan. W środku, pomiędzy płaskorzeźbami, znajduje się trzecia płyta, z łacińskim tekstem elegii na cześć Stanisława Myszkowskiego. Całość zamykają jońskie pilastry z dwiema postaciami z boków i kartusze herbowe.
- Na razie zostały odsłonięte, a teraz przed nami poważne zadanie oczyszczenia kamiennych płaskorzeźb i konserwacja, uzupełnienie ubytków oraz zabezpieczenie przed zniszczeniami. To zarazem wielkie wyzwanie finansowe, ale zdajemy sobie sprawę, jak wielki mamy skarb i chcemy go należycie ochronić - mówi ks. kan. Cezary Dulka, proboszcz w Bestwinie. Jak podkreśla, eksperci wskazują nie tylko na wartość historyczną zabytku, wynikającą z jego wieku, ale także na wysoki poziom artystyczny tych płaskorzeźb i jakość ich wykonania.
Obecny kościół, budowany w 1570 r., powstawał jako zbór kalwiński, bo Myszkowscy byli wówczas kalwinami. Potem wyznanie rodziny się zmieniło, a kościół poddawany był przebudowom. Dzięki obniżeniu sklepienia zachował się jeszcze na strychu fragment renesansowego malowidła. Zmiany w pierwotnym kształcie świątyni są duże. Inne było kiedyś oświetlenie, gdy nie było obecnych teraz witraży. Kolorystyka wnętrza też była zupełnie inna.
- Możemy się domyślać, że potomkowie kolatorów kościoła, budowanego w tym czasie, kiedy umierał kasztelan Myszkowski, chcieli upamiętnić ich postacie w tym miejscu, choć wcale nie zostali tu pochowani, bo spoczywają w Krakowie – tłumaczy ks. kan. Cezary Dulka. - I dzięki temu pragnieniu dziś możemy się poszczycić wyjątkowo cennym zabytkiem, który jest odkryciem nie tylko w skali naszego regionu, ale także całego województwa śląskiego.
Kiedy w XVII wieku kościół przejęli katolicy, nagrobne płyty zasłonięto drewnianą ścianą, przed którą stanął ołtarz, po kolejnej przebudowie przylegający bezpośrednio do ściany. Niewidoczny skarb z przeszłości umykał uwadze historyków i dopiero niedawno, dzięki staraniom ks. Dulki, został wpisany do rejestru zabytków.
- Zachowały się ślady dawnego mocowania ołtarza, który został prawdopodobnie przesunięty w 1845 r. Być może przy tej czynności zamurowane zostało też okno w prezbiterium - dodaje ks. Dulka.
Alina Świeży-Sobel Gość Niedzielny